WYSPA
NIESPODZIEWANA
Lankijczycy nie znoszą pouczania. Czytam w prasie buńczuczne odpowiedzi na ONZ-owską krytykę polityki wobec Tamilów. „Jakkolwiek nie popieramy obecnego prezydenta, nie pozwolimy, żeby Zachód dyktował nam warunki polityki wewnętrznej” - pisze jeden z komentatorów. Sri Lanka czuje się mocno, bo popierają ją Chiny, które weszły w próżnię po tym, jak USA obraziło się na łamanie praw człowieka i zatrzymało pomoc wojskową i technologiczną.
Wszyscy Lankijczycy podkreślają zadowolenie z końca wojny z LTTE, Tamilskimi Tygrysami, pierwszą globalną organizacją terrorystyczną świata. To dopiero trzy lata pokoju, po przeszło 26 latach wojny, która uczyniła Sri Lankę najbardziej niebezpiecznym krajem świata. Zginęło w niej przeszło 70 tys. osób, głównie cywilów, nikt też nie zdołał zabić tak znaczących przywódców.
Tamilskie Tygrysy zabiły prezydenta kraju Ranasinghe Premadasę, ich członek, Thenmozhi Rajaratnam w samobójczym zamachu w 1991 r. zamordował premiera Indii Rajiva Gandhiego, a ich ofiarami byli także ministrowie i kandydaci na prezydenta. Ich pomysłem twórczo rozwiniętym później przez terroryzm islamski byli zamachowcy samobójcy, owinięci pasami z materiałami wybuchowymi. Czarne Tygrysy, oddział odpowiedzialny za zamachy samobójcze tylko w latach 1987-2008 dokonał ich 378. Zginęło w nich prawie
Modlitwa w jednym z najświętszych miejsc buddyzmu - Sri Dalada Maligawa, świątyni Zęba Buddy w Kandy. Święta relikwia Zęba Buddy była w posiadaniu króla Guhasiwa z Kaalingi, który będąc przekonany o klęsce w bitwie przekazał go swoje córce, Hemamaalai. Ona to przypłynęla z nim na wyspę i od tej pory relikwia znajdowała się pod opieką królów Lanki. Każdy z nich budował dla niej specjalną świątynię, niezliczona ich liczba.
Zamach na świątynię z 1998 r. kosztował życie 8 buddyjskich pielgrzymów. Każdy zamachowiec Tamilskich Tygrysów jadł ponoć, jako nagrodę przed śmiercią, kolację z inteligentnym, ale szalonym przywódcą - Velupillaią Prabhakaranem. Z pewnością jadła z nim kolację 24-letnia Sujatha Vagawanam, która ukryła bombę w biustonoszu i wysadziła się w gabinecie ministra Douglasa Devanandy, który to moment uchwyciły kamery monitoringu. W obiektywach zginął minister, biustonosz i wiara w kobiecą niewinność.
Tamilskie Tygrysy to nie byli tylko obłąkańcy, to chyba najlepiej zorganizowana grupa przestępcza świata. Ich roczny dochód obliczano na 300 milionów dolarów, co przy rocznych kosztach utrzymania 8 mln dolarów dawało niezły zysk i pozwalało na liczne inwestycje. Tygrysy, oficjalnie dążący do utworzenia samodzielnego państwa na północy i północnym wschodzie wyspy (które nazywali Eelam), miały flotę statków pirackich, samoloty i zapasy broni na lata.
Terroryści handlowali narkotykami i bronią na całym świecie, a w kilku krajach mieli swoje firmy i floty samochodów. W północnych terenach Sri Lanki faktycznie rządzili przez wiele lat, ściągali podatki i wcielali przymusowo do swoich oddziałów dorosłych i dzieci (od 11 lat). Rodziny drżały, kiedy Tygrysy pukały do ich drzwi – trzeba było poświęcić choć jedno dziecko – mówi mi osoba mieszkająca wtedy na terenach pod władzą LTTE. W Polsce nie do pomyślenia. Chyba, że zadarłeś z opieką społeczną.
Tamilskie Tygrysy pokonano dopiero za pierwszej kadencji obecnego prezydenta Mahindy Rajapaksy, stąd obecność jego twarzy na milionach nośników w całym kraju. Rajapaksa i dowódca wojska Sarath Fonseka (o mało nie zginął kiedyś w zamachu) przestali się oglądać na organizacje międzynarodowe i kraje próbujące misji rozjemczych i całą polityczną wolę skierowali na rozprawienie się z terrorystami stosując politykę „zero negocjacji”.
Tymczasowo zdławili wolność mediów, dowódcami mianowali młodych, żądnych kariery oficerów i w kilka miesięcy rozprawili się fizycznie z przeciwnikiem, znaczy, wybili do nogi wszystkich, którzy nie zdołali przejść na ich stronę. Obaj, Rajapaksa i Fonseka zostali bohaterami narodowymi i obaj wystartowali do fotela prezydenta w 2010 r. Fonseka przegrał i został aresztowany za defraudację. Trudno zmieścić dwóch bohaterów na sztandarach. Choćby Tusk wie o tym doskonale.
Na wojnę z LTTE patrzy się jak na konflikt etniczny, ale to niepełny obraz. Tamilowie z LTTE rozprawiali się tak z Syngalezami, jak i ze swoimi braćmi, likwidując praktycznie całą opozycję tamilską. W armii większość stanowili Syngalezi, ale też oni stanowią większość w całym kraju (79%). Wielu bohaterów wojennych to Tamilowie, w armii służyli muzułmanie i chrześcijanie, wszyscy walczyli w obronie jedności kraju, przeciw separatyzmowi.
„Koniec wojny na Sri Lance wywołał boom gospodarczy, który podwoi bogactwo Sri Lanki w ciągu kilku lat i prawdopodobnie potroi w ciągu dekady dzięki przypływowi inwestycji zagranicznych i napływowi turystów” - Jason Burke